wtorek, 6 grudnia 2011
Carnage ...
Nie wiem dlaczego mam dzisiaj straszliwą ochotę coś zniszczyć. A nawet dokładniej ujmując sprawę, zniszczyć kogoś. Zmiażdżyć, upokorzyć, po prostu zabić. Ciało gdzieś zakopać, by nikt już więc nie odnalazł. Mam ochotę iść przez ulicę i strzelać do ludzi. A jeszcze bardziej wyeliminować pewne osoby, które nie mają szacunku do nikogo innego prócz siebie. Samolubnych drani, kierujących się tylko słowami „ja”, „moje”, „dla mnie”. Ludzi udających zainteresowanie i własną wyjątkowość, tylko po to, by inni myśleli, że są wyjątkowi, magiczni. Że niby są w stanie spełnić marzenia, gdy tak naprawdę, żyją jak każdy inny szary człowiek.
Dlaczego to zło tak bardzo we mnie narasta? Dlaczego mam takie myśli? Dlaczego coraz ciężej przychodzi mi wybaczanie i bycie dobrym? Czy to jest początek końca?
poniedziałek, 5 grudnia 2011
Humans ...
Hmmm … jakby to ująć. Ludzie definitywnie nie wiedzą czasem co należy robić, czy powiedzieć, a czego nie. Mają pretensje do innych o rzeczy wręcz banalne. Atakują jakby człowiek nie wiem co mu zrobił, zaś sam pakuje się z buciorami w czyjeś życie. To dziwne i zarazem … głupie. Jak zresztą cała natura ludzka. Ale co ja mogę na to, całego świata sam nie zmienię. Nie zmuszę innych by przestali robić to, co robią. Nawet jeżeli bym miał racje oni i tak będą postępować po swojemu. Wręcz skąd u nich biorą się te wyrzuty, te ataki. Dlaczego nie potrafią podejść do tego na spokojnie. Ehhh … nie pojmuje niektórych ludzi, a dzisiaj definitywnie nie mam siły im uświadamiać w jakim są błędzie. Czuje się tym wszystkim zmęczony. Ale jeszcze wytrzymam. Ciekawe jak się poczują jak pewnego dnia przestanę się hamować.
niedziela, 4 grudnia 2011
From Good too Worst
I tak oto, codzienna notka z sierpnia stała się comiesięcznym wpisem z 2011roku. Możliwe, że nie jest to ostatni mój wkład w ten … świat. Przynajmniej nie w tym roku. Jednak czas na pewno to zweryfikuje. Chociaż. To ja to zweryfikuje, czas tylko pokaże, ile minęło od tego do następnego razu. Ale to nie jest tak ważne. Przynajmniej nie na tą chwile.
Czasami mam wrażenie, że jestem tylko elementem zastępczym całej układanki zwanej życia. W świecie każdego, kogo poznałem, zawsze byłem tylko i wyłącznie elementem zastępczym. Dlaczego tak się dzieje? Przypominają mi się dawne rozmowy. Gdy przy piwie, jednym bądź dwóch, siedzieliśmy na dachu wpatrzeni w gwiazdy. I za każdym razem było tak samo. Osoba ta była, jest mi najbliższa bo zawsze mogę z nią coś tam. Za kilka dni, czy przy następnym spotkaniu. Ta inna osoba jest dla mnie najważniejsza. I tak za każdym razem. Rotacja się zmieniała. Byli to inny ludzie, jednak nigdy nie było ani słowa o mnie. Egoistyczne to jak cholera, jednak jak tego nie wyrzucę z siebie, to mnie to zniszczy. Nawet jak rozmawiam z kimś na odległość, nadal jest tak samo. Rozmawiam z nim/nią, sprawdzam czy odpisał/odpisała mi, ciekawe co u niej/jego. Wiem, że nie mogę być przy tej osobie, ale dlaczego zawsze jestem na tym kolejnym miejscu. Albo dlaczego mam takie odczucie. Chciałbym być czasem duchem, stanąć za czyimiś plecami i patrzeć jak jego dzień mija. Czy tęskni, czy mu zależy, czy „żebrze o moje zainteresowanie”, a ja jestem tym złem, które nie patrzy na innych.
I tutaj pojawia się pytanie, które męczy mnie od pewnego czasu. Co jeżeli osoba dobra staje się złą? Co jeżeli jej wartości umierają, a ona staje się bezwzględna, złośliwa? Co jeżeli przestaje wierzyć i zamiast szerzyć dobra, szerzy zniszczenie? Czasami sama wewnętrzna siła nie wystarcza. Czasami niemy krzyk o pomoc nie zostanie usłyszany. Na właściwy zaś nie mamy już siły. Może jednak wewnętrzna siła wystarczy, może jej jednak zająć to naprawdę długo przebicie się przez tą całą ciemność.
Wygląda na to, że tym razem to ty masz przewagę Rasho.
Subskrybuj:
Posty (Atom)