
„Anger is more useful than despair.”
Ten cytat. Natknąłem się dzisiaj na niego. W sumie dziwne. Bezpośrednie tłumaczenie oznacza, że „gniew jest lepszy od rozpaczy”. Tłumacze nasi rodowi kochani, przetłumaczyli to dokładnie tak samo o dziwo, lecz bardziej w kontekście lepszym uczuciem, niż bardziej przydatnym uczuciem, jak było zamierzone przez autora. W każdym bądź razie sporo myślałem na ten temat. W natłoku słów, emocji i wydarzeń ostatnich dni. Dlaczego można by zapytać? Cóż rozwinę to trochę, bo tylko pisanie pozwala mi jakoś poukładać myśli.
Po pierwsze, nie potrafię być na kogoś zły. Nie wiem skąd to mam. Czy jest to uwarunkowane moją postawą religijną(wiarą w Boga, nie w kościół), czy może bardziej moją wrodzą naturą i dobrocią. Ciężko mi stwierdzić ten fakt, jednak jest to fakt. Tak jest i nic tego nie zmieni. Jeżeli ktoś mnie rani, robi przykrość, zdradza, wstawcie sobie co chcecie, wedle wyobraźni, to nie odczuwam w ich stronę nienawiści. Nie wiem dlaczego. Po prostu jest mi wtedy smutno. Załamuje się. Popadam w kolejny ocean myśli. Pytań, na które odpowiedzi nie bardzo jestem sobie udzielić, lecz wciąż je zadaje. Dziwne. Nie mówię, że uczucie gniewu jest mi obce. Bo tak nie jest. Tylko ono przychodzi później. W przemyśleniach. W samotności. Jednak bardziej jako, co by było gdyby. Jakby się potoczyła sytuacja, jakbym wybuchnął i wyrzucił to z siebie. Wszystkie pretensje. Wszystkie żale i smutki. Cóż, wtedy zraniłbym tego kogoś, a ja bardzo, naprawdę BARDZO nie lubię ranić ludzi. Na razie pominę, że robię to i tak zbyt często. Nieświadomie, jednak nadal.
Będąc w tym punkcie, przejdźmy do kolejnego aspektu. Znajomi często zarzucają mi, że jestem „EMO”. Nie przeczę, że tak nie jest. Jestem przykładem encyklopedycznego EMO, nie zaś tych pseudo dzieciaków ubranych na różowo-czarno w makijażach. Często się załamuje. Nawet bardzo. Za bardzo. Dołuje i pogrążam w smutkach i żalach. Zamiast coś zrobić, stoję w jednym miejscu i rozmyślam. [Rozmyślanie – czynność którą robię częściej niż oddychanie zapewne]. Zawsze mnie dręczyło pytanie, dlaczego tak jest. I teraz znalazłem odpowiedź. Na bodźce z zewnątrz reagujemy w dwojaki sposób. Gniewem bądź rozpaczą. Cóż, skoro nie potrafię reagować gniewem, zgadnijcie co mi pozostaje. Nie chcąc napędzać machiny nienawiści, która kręci ten cały świat, automatycznie skazuje się na rozpacz i beznadziejność. Teraz jednak rodzi się takie pytanie. Co dalej? Cóż, szczerze nie wiem, ale się domyślam. Moja natura i wrodzona dobroć, zapewne nie pozwolą mi tego zmienić. Lepiej przecież cierpieć samemu, niż ranić innych. No tak. Nie ranić innych. I kto to mówi. No nic. Tyle by było jeżeli chodzi o ten temat. Coś dzisiaj dużo tych wpisów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz