
środa, 23 czerwca 2010
poniedziałek, 21 czerwca 2010
Movies that we ...

Filmy. Ile z nich każdy z nas już widział w swoim życiu. Ile jeszcze każdy z nas zdoła obejrzeć w swoim życiu. Nie wspominając już, niektórzy albo w nich zagrają, lub nawet je nakręcą. Tak, film będący skompresowaną dawką książki. Tyle wspaniały historii. Tylu szlachetnych bohaterów. Nie raz chciałoby się stać się częścią tych historii. Ratować damy w opresji i walczyć ze złem do ostatniego oddechu. Niestety nasz świat jest zbyt szary i zbyt przyziemny, aby pozwolił nam na coś takiego. Możliwe, że kiedyś to się zmieni. Lub też i nie. Nie mniej jednak nie dajmy sobie wmówić, że filmy są głupie. Pamiętajcie, że ludzie włożyli tam swoje wizje, marzenia jak i myśli, które chcą nam przekazać. Nauczmy się patrzyć nie tylko oczami, lecz sercem i umysłem. Nauczmy się patrzyć wnętrzem.
It's Vote time! So ...

Yo.
Tak więc dzisiaj, w moim ukochanym państwie, miało miejsce głosowanie. I wiecie co, człowieka cholera idzie trafić ze względu na ludzką głupotę. Może nie żyję tyle lat co inni, ale swoje już widziałem. Kampanie wyborcze to jedna, wielka, śmierdząca, góra kłamstw. Ludzie zawsze obiecują co tylko pospolity polak chce, a masa idzie głosować na nich. Jakby myśleli, że będzie lepiej, ale kurwa nie będzie.
Po raz pierwszy byłem w pełni przekonany na kogo głosuje. I w sumie po raz pierwszy poszedłem porozmawiać z rodziną, na kogo oni będą głosować. To co usłyszałem, to po prostu zwaliło mnie z nóg.
„Nie mam na kogo zagłosować, to zagłosuje na Kaczy*******”. Boże ten człowiek nie ma za grosz honoru ani szacunku dla zmarłych. Robić kampanię prezydencką na tle śmierci własnego brata. W pale mi się to nie mieści.
„Nie masz co oddawać na niego głos, to będzie tylko głos zmarnowany.” Kolejna wypowiedź, która mnie rozłożyła. Skoro mam głosować jak wszyscy, aby mój głos miał sens, gdy kandydat którego postulaty mi się nie podobają i z którymi się nie zgadza. Czy demokracja nie jest ustrojem, gdzie mogę głosować na kogo chce.
Zresztą to wszystko jest i tak bez najmniejszego znaczenia. Bo w demokracji większość decyduje, a większość to idioci, więc czym ja się znowu łudzę.
Prócz wyborów wszystko idzie ostatnio nawet całkiem dobrze. Układa sie po myśli i nie ma większych problemów. No i wykrakałem na dzień dobry, ale na całe szczęście może jeszcze uda się to naprawić. Tak więc ja znikam i może napiszę niedługo coś nowego. A jak nie, to napisze później.
czwartek, 17 czerwca 2010
The "meny I" and "We" thing ...

Jakby tutaj zacząć tak dziwny temat. Chyba tak właśnie to zacznę.
Ostatnio zacząłem się zastanawiać, czy jest możliwe, aby w jednym ciele, mieszkało kilka dusz. A nawet jeżeli nie dusz, to czy w niektórych przypadkach, dane stany moralne, duchowe i psychiczne, nie formują nowych „ja”. W ten też sposób, doszedłem do wniosku, że w moim ciele, o ile ono jest tak naprawdę moje, mieszka kilka „mnie”.
Z początku myślałem, że jest nas dwóch. Ten dobry ja i ten zły ja. Z czasem zacząłem zauważać i dostrzegać, że jest nas więcej. Jest smutny ja i jest wesoły, jest spokojny i jest wariat, jest skromny i jest ... no cóż. Nie doliczyłem się jeszcze ile nas jest, bo to raczej niepotrzebne. Nie poznałem też również każdego z moich wspaniałych wewnętrznych „ja”. Może z czasem poznam ich wszystkich, a gdy się z każdym dogadam, osiągnę tak zwany, stan oświecenia. Trochę bredni nie zaszkodzi. Tak więc ma się sprawa wielu mnie, czyli nas.
„We are Legion, cos we are many.”
poniedziałek, 14 czerwca 2010
Push me away, make me fall, Just to see, another side of me,

Zatracam się w negatywnym morzu moich mrocznych ja.
Czuje, że się zmieniam. Że coś mnie zmienia od środka. Że tracę powoli kawałki dobra. Że przestaje być paladynem niosącym światło, honorowym samurajem broniącym bezbronnych, aniołem unoszącym ukojenie, wędrowcem z dobrą radą. Przestaje być sobą. A może po prostu staje się sobą. Może tak naprawdę te wszystkie dobre cechy, to złudzenie. Może tak naprawdę jestem złem. Zabójcą w szale krwi, ninją mieszkającym w cieniu, demonem zwodzącym umysłu, najeźdźcą odbierającym wszelką nadzieję.
Sam już nie wiem. Wiem, że przestaje być sobą. Próbuje się z tego wyrwać, lecz nie potrafię. Im bardziej chcę się zmienić na lepsze, czynie jedynie szkodę. Im bardziej się staram, tym więcej rzeczy ulega destrukcji. Szukam na to odpowiedzi, lecz nie potrafię ich odnaleźć. Mam tak wiele myśli na sekundę, że nie jestem w stanie sam ich ogarnąć. Mienią się przed moimi oczami jak świetliki. Małe i nieuchwytne, zarazem tajemnicze i niepojęte. Nic mi się nie chce. Czuję się, jakby ktoś pozbawił mnie uczuć. Pozbawił radości, uśmiechu. Jakby ktoś uczynił mnie NIKIM. Dlaczego przepełnia mnie smutek i chęć odzyskania życia i serca. Dlaczego odczuwam nienawiść i złość. Dlaczego zamiast bronić, pragnę niszczyć. Dlaczego tak wiele sprzeczności. Dlaczego brak odpowiedzi.
Sen nie przychodzi. Zmęczenie gdzieś znika. Negatywna pustka zaczyna mnie otaczać. Lecz jest jeszcze chyba światełko, które mnie może wyciągnąć. Mam taką nadzieje. Muszę znowu to przemyśleć. Może ponownie to nic nie da, lecz na pewno już bardziej nie pogorszy sprawy.
The luminous moon will take us high over ground

Notka z 11 czerwca. Tak kolejna spóźniona. Cóż dużo mówić. Były mojej urodziny. Dzień niemal jak co dzień. Nie mniej jednak okazało się, że wielu ludzi pamiętało o tym moim, prywatnym, święcie. Z jednej strony mnie to cieszy, z drugiej zaś zastanawia. Wiem, że spora część z nich dowiedziała się albo od znajomych, albo z NK, albo z gadu. Cóż, widzę że coraz mniej osób tak naprawdę pamięta samych z siebie. Zresztą czy to ważne, ci co pamiętają są najważniejsi. I właśnie wam dziękuje najbardziej. Za samą pamięć, bo to bardzo ważne.
Jeżeli chodzi o przebieg dnia, to początek był całkeim dobry. Zakończenie, jak już zwykle ma miejsce w tym dniu co roku, było zjebane. O ile końcówka zaczęła się dobrze, tak samo zakończenie było zjebane. Nie chce mi się nawet o tym gadać, bo szkoda słów. Niektórzy ludzie po prostu nie mają szacunku do nikogo, w tym samego siebie, a od innych go wymagają. Cóż, kolejne osoby definitywnie straciły w moich oczach. Zresztą ... a znowu się rozpisuje.
Tak więc po urodzinach. Czy jakieś przemyślenia. Hmmm ... brak. Jakieś cele? Hmmm ... uszczęśliwić kobietę, którą kocham. Być dobrym chłopakiem, przyjacielem. Coś od siebie? Hmmm ... raczej tym razem nie.
Tak więc cya next time.
wtorek, 8 czerwca 2010
Just a puppet on a lonely string ...

Beznadzieja. Nienawidzę siebie w taki stopniu, że nawet nie jestem w stanie tego ubrać słowa. Czuję się okropnie. Jak ostatni, bezwzględny, beszczelny, zgniły, bezduszny, bez serca, nienawistny, ignorancki, leniwy, ochydny, zarozumiały, samolubny śmieć. Boże dlaczego plugawię świat moich ukochanych i przyjaciół swoją podłą obecnością. Nie pojmuję tego. Dlaczego wszyscy, którzy się do mnie zbliżą cierpią.
...
Nienawidzę samotności. Uważam, że jest najgorszą rzeczą na świecie. Gorszą od samotności jest zapomnienie. Jednak jeżeli miałbym oszczędzić cierpienia bliskim, w szczególności niej, z chęcią przyjąłbym samotność i zaopmnienie. Jestem okropny.
poniedziałek, 7 czerwca 2010
Time ...

Długo nie pisałem. Może nie tak długo, lecz na pewno trochę. Wróciłem od Gosi. Było naprawdę wspaniale. Zawsze mogłoby być jednak lepiej, nie mniej jednak cieszę się z tego co było. Udało mi się niemal ze wszystkimi niespodziankami. Ze wszystkich również drogi Nekuś cieszył się bardzo. Jej szczęście to dla mnie największa nagroda. Bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy. Musiał wrócić w niedzielę do Krakowa. Teraz najcieższy okres w naszym życiu. Sesja.
W mojej głowie jak zwykle jest zbyt dużo pytań. Zbyt dużo myśli i zwątpień na temat przyszłości. Nie potrafię już znajdywać na to odpowiedzi. Coraz mniej rzeczy potrafię. Jednak czas na pewno to wszystko zweryfikuje.
Aha. Gosia pokazała mi nową grę. Dragonica. Cóż, nie spodziewałem się, że mmo może być takie pocieszne i zabawne. Niezwykle przyjemna gra. W sam raz na lekkie rozluźnienie. Poza tym, zacząłem trochę grać w Pokemony Soul Silver. Nigdy bym się nie spodziewał, że powrócę do tego tytułu. Życie jest pełne niespodzianek.
wtorek, 1 czerwca 2010
Old memoris of long forgoten brothers in arm ...

Napisał do mnie właśnie przed chwilą Marcmythe (Łukasz z Lublina z którym pociskałem w WoW będąc jeszcze w guildi Without a Shame, damn co za banda zjebów xD). Niemal w jednej chwili powróciły te dawne dni. Te wspaniałe chwile spędzone na Battlegroundach. Te noce poświęcone obronie Galvangara, jak również ciężkich najazdów na VanDana. Te pościgi za flagą na Warsongu, odbijanie flag na wzgórzach Arathi oraz obrona Ruin Dranej w Oku Burzy. Te czwartowe, niedzielne i poniedziałkowe rajdy z Lusifixem, Ralvią, NoLimitsem, Tharroshem, Placebo, Nazorinem. Z tymi wszystkimi wariatami, z którymi spędziłem kilka lat samotności. Ah ... to były naprawdę wspaniałe chwilę. Jednak historia idzie do przodu, a czas posówa nas wszystkich. Valhala się rozpadła, Battlegroundy już nie są tym, czym były kiedyś. To już nie ta sama gra, nie bez tych ludzi i tych niezapomnianych, przepełnionych epickością i adrenaliną bitew o każdy skrawek ziemi. Gdzie odległość z miejsca na miejsce była liczona ilością ludzi, którzy polegli po drodze. Szkoda. Jednak na całe szczęście mam teraz coś więcej. Osobę którą kocham, grę z dawnych lat w której coś znaczę, wiernych przyjaciół (nawet utrzymuję z niektórymi ludźmi z byłej guildi kontakt) ... tak. Ciekawe co jeszcze przyniesie nam przyszłość.
Subskrybuj:
Posty (Atom)