
Napisał do mnie właśnie przed chwilą Marcmythe (Łukasz z Lublina z którym pociskałem w WoW będąc jeszcze w guildi Without a Shame, damn co za banda zjebów xD). Niemal w jednej chwili powróciły te dawne dni. Te wspaniałe chwile spędzone na Battlegroundach. Te noce poświęcone obronie Galvangara, jak również ciężkich najazdów na VanDana. Te pościgi za flagą na Warsongu, odbijanie flag na wzgórzach Arathi oraz obrona Ruin Dranej w Oku Burzy. Te czwartowe, niedzielne i poniedziałkowe rajdy z Lusifixem, Ralvią, NoLimitsem, Tharroshem, Placebo, Nazorinem. Z tymi wszystkimi wariatami, z którymi spędziłem kilka lat samotności. Ah ... to były naprawdę wspaniałe chwilę. Jednak historia idzie do przodu, a czas posówa nas wszystkich. Valhala się rozpadła, Battlegroundy już nie są tym, czym były kiedyś. To już nie ta sama gra, nie bez tych ludzi i tych niezapomnianych, przepełnionych epickością i adrenaliną bitew o każdy skrawek ziemi. Gdzie odległość z miejsca na miejsce była liczona ilością ludzi, którzy polegli po drodze. Szkoda. Jednak na całe szczęście mam teraz coś więcej. Osobę którą kocham, grę z dawnych lat w której coś znaczę, wiernych przyjaciół (nawet utrzymuję z niektórymi ludźmi z byłej guildi kontakt) ... tak. Ciekawe co jeszcze przyniesie nam przyszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz