piątek, 24 grudnia 2010

... bed above me ...



Był tutaj komentarz. Teraz go nie ma. Myśli częstą prowadzą nas do złego. A święta suck ass big time. Koniec.

środa, 8 grudnia 2010

... thoughts ...




Generalnie ta notka jest chyba jedną z … zresztą nieważne. Sam nie wiem po co ją piszę. Najprawdopodobniej bo to, aby gdzieś ulokować swoje myśli, uczucia, obawy i … strach. Nie wiem również czy ma ona sens, gdyż osoba, której dotyczy, najprawdopodobniej ją przeczyta. Czyje się jakby spadał. Nie ważne co bym uczynił, nie ważne jak bardzo bym się starał, ciągle lecę w dół. Ciągle czuje się, jakbym z każdą sekundą oddalał się od osoby, na której mi najbardziej zależy. Zwłaszcza teraz, gdy wszystko wkoło zaczyna się sypać, gdy w jej życiu pojawiła się osoba, z którą rozmawia tak, jak dawniej ze mną. Czuje, jak z każdą sekundą umieram. Jak z każdą chwilą ona jest bliżej niego. Strasznie to boli, ale nie potrafię jej tego okazać prosto w twarz. Nie chce jej skrzywdzić i nie chcę, aby trwała przy mnie, gdy prawdziwe szczęście może być na wyciągnięcie ręki. Sporo myślę ostatnio. Na pewno znowu za dużo, ale inaczej nie potrafię. Każda noc wygląda tak samo. Nie mogę długo zasnąć. A gdy sen przychodzi, nawiedzają mnie różne wizję. Wszystkie wiążące się tylko z jedną sprawą. Z utratą. Że znika na zawsze z mojego życia. Że później nie ma już nic. Wiem teraz w pewnym sensie, jak boli, gdy umiera osoba, którą się kocha. Gdy mimo chęci nie można nic uczynić. Gdy jest tak blisko i tak daleko. Najgorsze uczucie, moim zdaniem, jakiego człowiek może doznać, to bezsilność i samotność. Nie ma chyba nic gorszego. Każde jedno uczucie jednak uświadamia mnie jednak, co do niej czuje i jak bardzo jest to silne. Jednak samo uczucie nie wiele zmieni. Nie da jej ciepłego domu, pożywienia ani bezpieczeństwa. Może gdybym był silniejszy. Może gdybym potrafił zmienić sam siebie. Zresetować swoje wady i wyzbyć się tego, co najbardziej ją rani. Jednak część mnie usilnie się tego trzyma, gdyż gdy to stracę stanę się zupełnie nikim. Chociaż dla niej powinienem to uczynić. I w tym miejscu pojawia się ta bezsilność. Nie potrafię nawet tego zrobić. Nie potrafię obronić jej przed samym sobą. Jestem okropny.

Czasem myślę, że moim powołaniem jest bycie wędrowcem. Osobą nie posiadającą miejsca do którego może wrócić. Nie posiadająca osoby, do której może się przytulić. Ciepłego kąta, rodziny, domu. Że moim zadaniem jest pomaganie ludziom. Że w drodze donikąd, powinienem się zatrzymać i pomóc każdej osobie. Wyciągnąć ją z kłopotów, opatrzyć, wskazać drogę i pchnąć dalej. Później po prostu zniknąć, aby nie zniszczyć tego, co odzyskała. Ze wszystkich rzeczy dotyczących przyszłości, tylko ta w pewnym sensie wydaje się najbardziej prawdziwa. W tym przypadku nigdy nie zawiodłem. Pomagałem wielu ludziom i wielu ludziom na pewno pomogę. Owszem są osoby, na których bardzo mi zależy, lecz dla ich dobra, wygląda na to, musiałbym ich opuścić. Wydaje mi się, że Bóg, czerpie z tego jakiś rodzaj przyjemności. Albo ma jakiś konkretny plan. Nie wiem. Chciałbym wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Nawet i w to wierzę. Problem jednak polega na tym, że nie będzie dobrze dla mnie. Ze wszystkich moich marzeń i snów, o byciu najlepszym graczem w SC II, o lataniu, o ratowaniu życia, o posiadaniu super mocy i o założeniu rodziny, tego ostatniego najbardziej pragnę. Z całego serca tego pragnę.

Staram się być szczęściem, dla osoby którą kocham. Staram się być dobrym przyjaciel, dla mojego Brata Krwi. Staram się być dobrym bratem i synem, dla swojej rodziny. Jednak wciąż pozostają niedociągnięcia. Ciągle jednak jest za mało. I w tym miejscu rodzi się pytanie, przed którym zostałem postawiony kilka dni temu. Co jeśli samo staranie się nie wystarczy, aby było dobrze. Co wtedy. Z początku nie wiedziałem co odpowiedzieć. W sumie to dalej nie wiem, gdyż we mnie są dwie części, które się kłócą na ten temat. Pierwsza twierdzi, iż powinienem się starać dalej, nawet jeżeli to nic nie zmieni. Druga zaś twierdzi, iż skoro samo staranie się nie wystarczy, to sam sukces końcowy nie jest możliwi i należy zniknąć, aby nie stwarzać więcej problem. Owszem, drugi przypadek zakłada porażkę, lecz jest to porażka teraz. Pozostaje jeszcze czas na zyskanie czegoś nowego. Jeżeli jednak będę się starał dalej, to zmarnuje również czas drugiej osoby. Jedynie po to, aby była nieszczęśliwa. Nie wiem co mam robić. Nie chce odpuszczać, ale nie chcę skazywać na nieszczęście. Dlatego też czuje się jak spadający obiekt. Nie mogę nic zrobić. Cokolwiek uczynię będzie źle. Ale i tak próbuje i tak się staram. Chyba jestem zbyt dużym egoistą. I definitywnie zbyt dużo myślę.

piątek, 19 listopada 2010

... words can describe it ...




Siedzę tutaj sam, a myślami jestem gdzie indziej
Marzę i myślę właśnie teraz, właśnie o jedynej tej
Umieram powoli od środka i powoli zatracam się
Tłumie w sobie to uczucie, że mogę utracić cię
Efektem tego wszystkiego, jest właśnie ten stan
Który inny znany jest jako samotność stojąca tam

sobota, 25 września 2010

Diamond and total loss ...



Dawno nie pisałem tutaj. I nie bardzo wiem co pisać. Były wakacje, było jeżdżenie. Są konsekwencje i jest dalej … smutno. Sam nie wiem. Tak jakoś brak mi weny, a jednak coś bym tutaj wskrobał.

Życiem prywatnym nie chce się chwalić. Na razie nie mam weny, ani nastroju. Ale żeby post nie był zupełnie pusty tak więc powiem coś o Starcraft II. Udało mi się załapać do Diamond League w 2v2 z losowym partnerem. Trochę to trwało, ale się udało. Dzisiaj też brałem udział w swoim pierwszym turnieju. Jak się okazało, przegrałem pierwszy mecz. Brawo dla mnie. Ogólnie na razie dostaje wciery w 1v1, ale może jak zacznę grać regularnie, to pójdzie mi lepiej. Tak więc tyle na ten wpis.

Pokój i Bezpieczeństwo.

niedziela, 25 lipca 2010

To fail everywhere is my destiny ...



Kolejna porażka. Kolejna zraniona osoba. Kolejne spojrzenie na samego siebie z pogardą. Kolejne pytanie dlaczego. I kolejny brak odpowiedzi.

Niech ktoś mnie zabije, zniszczy moje ciało i dusze. Uwięzi w wiecznym cierpieniu. Nie chce więcej widzieć jej zranionej duszy i serca. Nie chce patrzeć, jak jej łzy spływają po jej pięknej twarzy. Za wszystkie tortury tego świata, za cały ból i zło, niech mnie to wszystko dotknie. Niech spłone, umierając w wielkim bólu przez całą wieczność. Wszystko po to, by była szczęśliwa. Już na zawsze szczęśliwa. Niech jej już nie ranię. Boże ...

I kolejne łzy spływają po mojej twarzy. Po raz kolejny żal rozwierca moje ciało. Po raz kolejny umarłem, aby powrócić po czasie, by ponownie to przeżyć.

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Movies that we ...



Filmy. Ile z nich każdy z nas już widział w swoim życiu. Ile jeszcze każdy z nas zdoła obejrzeć w swoim życiu. Nie wspominając już, niektórzy albo w nich zagrają, lub nawet je nakręcą. Tak, film będący skompresowaną dawką książki. Tyle wspaniały historii. Tylu szlachetnych bohaterów. Nie raz chciałoby się stać się częścią tych historii. Ratować damy w opresji i walczyć ze złem do ostatniego oddechu. Niestety nasz świat jest zbyt szary i zbyt przyziemny, aby pozwolił nam na coś takiego. Możliwe, że kiedyś to się zmieni. Lub też i nie. Nie mniej jednak nie dajmy sobie wmówić, że filmy są głupie. Pamiętajcie, że ludzie włożyli tam swoje wizje, marzenia jak i myśli, które chcą nam przekazać. Nauczmy się patrzyć nie tylko oczami, lecz sercem i umysłem. Nauczmy się patrzyć wnętrzem.

It's Vote time! So ...



Yo.

Tak więc dzisiaj, w moim ukochanym państwie, miało miejsce głosowanie. I wiecie co, człowieka cholera idzie trafić ze względu na ludzką głupotę. Może nie żyję tyle lat co inni, ale swoje już widziałem. Kampanie wyborcze to jedna, wielka, śmierdząca, góra kłamstw. Ludzie zawsze obiecują co tylko pospolity polak chce, a masa idzie głosować na nich. Jakby myśleli, że będzie lepiej, ale kurwa nie będzie.

Po raz pierwszy byłem w pełni przekonany na kogo głosuje. I w sumie po raz pierwszy poszedłem porozmawiać z rodziną, na kogo oni będą głosować. To co usłyszałem, to po prostu zwaliło mnie z nóg.
„Nie mam na kogo zagłosować, to zagłosuje na Kaczy*******”. Boże ten człowiek nie ma za grosz honoru ani szacunku dla zmarłych. Robić kampanię prezydencką na tle śmierci własnego brata. W pale mi się to nie mieści.
„Nie masz co oddawać na niego głos, to będzie tylko głos zmarnowany.” Kolejna wypowiedź, która mnie rozłożyła. Skoro mam głosować jak wszyscy, aby mój głos miał sens, gdy kandydat którego postulaty mi się nie podobają i z którymi się nie zgadza. Czy demokracja nie jest ustrojem, gdzie mogę głosować na kogo chce.
Zresztą to wszystko jest i tak bez najmniejszego znaczenia. Bo w demokracji większość decyduje, a większość to idioci, więc czym ja się znowu łudzę.

Prócz wyborów wszystko idzie ostatnio nawet całkiem dobrze. Układa sie po myśli i nie ma większych problemów. No i wykrakałem na dzień dobry, ale na całe szczęście może jeszcze uda się to naprawić. Tak więc ja znikam i może napiszę niedługo coś nowego. A jak nie, to napisze później.

czwartek, 17 czerwca 2010

The "meny I" and "We" thing ...



Jakby tutaj zacząć tak dziwny temat. Chyba tak właśnie to zacznę.

Ostatnio zacząłem się zastanawiać, czy jest możliwe, aby w jednym ciele, mieszkało kilka dusz. A nawet jeżeli nie dusz, to czy w niektórych przypadkach, dane stany moralne, duchowe i psychiczne, nie formują nowych „ja”. W ten też sposób, doszedłem do wniosku, że w moim ciele, o ile ono jest tak naprawdę moje, mieszka kilka „mnie”.

Z początku myślałem, że jest nas dwóch. Ten dobry ja i ten zły ja. Z czasem zacząłem zauważać i dostrzegać, że jest nas więcej. Jest smutny ja i jest wesoły, jest spokojny i jest wariat, jest skromny i jest ... no cóż. Nie doliczyłem się jeszcze ile nas jest, bo to raczej niepotrzebne. Nie poznałem też również każdego z moich wspaniałych wewnętrznych „ja”. Może z czasem poznam ich wszystkich, a gdy się z każdym dogadam, osiągnę tak zwany, stan oświecenia. Trochę bredni nie zaszkodzi. Tak więc ma się sprawa wielu mnie, czyli nas.

„We are Legion, cos we are many.”

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Push me away, make me fall, Just to see, another side of me,



Zatracam się w negatywnym morzu moich mrocznych ja.

Czuje, że się zmieniam. Że coś mnie zmienia od środka. Że tracę powoli kawałki dobra. Że przestaje być paladynem niosącym światło, honorowym samurajem broniącym bezbronnych, aniołem unoszącym ukojenie, wędrowcem z dobrą radą. Przestaje być sobą. A może po prostu staje się sobą. Może tak naprawdę te wszystkie dobre cechy, to złudzenie. Może tak naprawdę jestem złem. Zabójcą w szale krwi, ninją mieszkającym w cieniu, demonem zwodzącym umysłu, najeźdźcą odbierającym wszelką nadzieję.

Sam już nie wiem. Wiem, że przestaje być sobą. Próbuje się z tego wyrwać, lecz nie potrafię. Im bardziej chcę się zmienić na lepsze, czynie jedynie szkodę. Im bardziej się staram, tym więcej rzeczy ulega destrukcji. Szukam na to odpowiedzi, lecz nie potrafię ich odnaleźć. Mam tak wiele myśli na sekundę, że nie jestem w stanie sam ich ogarnąć. Mienią się przed moimi oczami jak świetliki. Małe i nieuchwytne, zarazem tajemnicze i niepojęte. Nic mi się nie chce. Czuję się, jakby ktoś pozbawił mnie uczuć. Pozbawił radości, uśmiechu. Jakby ktoś uczynił mnie NIKIM. Dlaczego przepełnia mnie smutek i chęć odzyskania życia i serca. Dlaczego odczuwam nienawiść i złość. Dlaczego zamiast bronić, pragnę niszczyć. Dlaczego tak wiele sprzeczności. Dlaczego brak odpowiedzi.

Sen nie przychodzi. Zmęczenie gdzieś znika. Negatywna pustka zaczyna mnie otaczać. Lecz jest jeszcze chyba światełko, które mnie może wyciągnąć. Mam taką nadzieje. Muszę znowu to przemyśleć. Może ponownie to nic nie da, lecz na pewno już bardziej nie pogorszy sprawy.

The luminous moon will take us high over ground



Notka z 11 czerwca. Tak kolejna spóźniona. Cóż dużo mówić. Były mojej urodziny. Dzień niemal jak co dzień. Nie mniej jednak okazało się, że wielu ludzi pamiętało o tym moim, prywatnym, święcie. Z jednej strony mnie to cieszy, z drugiej zaś zastanawia. Wiem, że spora część z nich dowiedziała się albo od znajomych, albo z NK, albo z gadu. Cóż, widzę że coraz mniej osób tak naprawdę pamięta samych z siebie. Zresztą czy to ważne, ci co pamiętają są najważniejsi. I właśnie wam dziękuje najbardziej. Za samą pamięć, bo to bardzo ważne.

Jeżeli chodzi o przebieg dnia, to początek był całkeim dobry. Zakończenie, jak już zwykle ma miejsce w tym dniu co roku, było zjebane. O ile końcówka zaczęła się dobrze, tak samo zakończenie było zjebane. Nie chce mi się nawet o tym gadać, bo szkoda słów. Niektórzy ludzie po prostu nie mają szacunku do nikogo, w tym samego siebie, a od innych go wymagają. Cóż, kolejne osoby definitywnie straciły w moich oczach. Zresztą ... a znowu się rozpisuje.

Tak więc po urodzinach. Czy jakieś przemyślenia. Hmmm ... brak. Jakieś cele? Hmmm ... uszczęśliwić kobietę, którą kocham. Być dobrym chłopakiem, przyjacielem. Coś od siebie? Hmmm ... raczej tym razem nie.

Tak więc cya next time.

wtorek, 8 czerwca 2010

Just a puppet on a lonely string ...



Beznadzieja. Nienawidzę siebie w taki stopniu, że nawet nie jestem w stanie tego ubrać słowa. Czuję się okropnie. Jak ostatni, bezwzględny, beszczelny, zgniły, bezduszny, bez serca, nienawistny, ignorancki, leniwy, ochydny, zarozumiały, samolubny śmieć. Boże dlaczego plugawię świat moich ukochanych i przyjaciół swoją podłą obecnością. Nie pojmuję tego. Dlaczego wszyscy, którzy się do mnie zbliżą cierpią.

...

Nienawidzę samotności. Uważam, że jest najgorszą rzeczą na świecie. Gorszą od samotności jest zapomnienie. Jednak jeżeli miałbym oszczędzić cierpienia bliskim, w szczególności niej, z chęcią przyjąłbym samotność i zaopmnienie. Jestem okropny.

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Time ...



Długo nie pisałem. Może nie tak długo, lecz na pewno trochę. Wróciłem od Gosi. Było naprawdę wspaniale. Zawsze mogłoby być jednak lepiej, nie mniej jednak cieszę się z tego co było. Udało mi się niemal ze wszystkimi niespodziankami. Ze wszystkich również drogi Nekuś cieszył się bardzo. Jej szczęście to dla mnie największa nagroda. Bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy. Musiał wrócić w niedzielę do Krakowa. Teraz najcieższy okres w naszym życiu. Sesja.

W mojej głowie jak zwykle jest zbyt dużo pytań. Zbyt dużo myśli i zwątpień na temat przyszłości. Nie potrafię już znajdywać na to odpowiedzi. Coraz mniej rzeczy potrafię. Jednak czas na pewno to wszystko zweryfikuje.

Aha. Gosia pokazała mi nową grę. Dragonica. Cóż, nie spodziewałem się, że mmo może być takie pocieszne i zabawne. Niezwykle przyjemna gra. W sam raz na lekkie rozluźnienie. Poza tym, zacząłem trochę grać w Pokemony Soul Silver. Nigdy bym się nie spodziewał, że powrócę do tego tytułu. Życie jest pełne niespodzianek.

wtorek, 1 czerwca 2010

Old memoris of long forgoten brothers in arm ...



Napisał do mnie właśnie przed chwilą Marcmythe (Łukasz z Lublina z którym pociskałem w WoW będąc jeszcze w guildi Without a Shame, damn co za banda zjebów xD). Niemal w jednej chwili powróciły te dawne dni. Te wspaniałe chwile spędzone na Battlegroundach. Te noce poświęcone obronie Galvangara, jak również ciężkich najazdów na VanDana. Te pościgi za flagą na Warsongu, odbijanie flag na wzgórzach Arathi oraz obrona Ruin Dranej w Oku Burzy. Te czwartowe, niedzielne i poniedziałkowe rajdy z Lusifixem, Ralvią, NoLimitsem, Tharroshem, Placebo, Nazorinem. Z tymi wszystkimi wariatami, z którymi spędziłem kilka lat samotności. Ah ... to były naprawdę wspaniałe chwilę. Jednak historia idzie do przodu, a czas posówa nas wszystkich. Valhala się rozpadła, Battlegroundy już nie są tym, czym były kiedyś. To już nie ta sama gra, nie bez tych ludzi i tych niezapomnianych, przepełnionych epickością i adrenaliną bitew o każdy skrawek ziemi. Gdzie odległość z miejsca na miejsce była liczona ilością ludzi, którzy polegli po drodze. Szkoda. Jednak na całe szczęście mam teraz coś więcej. Osobę którą kocham, grę z dawnych lat w której coś znaczę, wiernych przyjaciół (nawet utrzymuję z niektórymi ludźmi z byłej guildi kontakt) ... tak. Ciekawe co jeszcze przyniesie nam przyszłość.

poniedziałek, 31 maja 2010

Emptyness ...



Mówiąc szczerze, myślałem że lepiej zniosę tą rozłąkę. Cóż, pomyliłem się. Może to i dobrze. Ale bez niej czuję się ... pusty. Wstaje i brakuje mi części mnie. Jem śniadanie, lecz ono nie smakuje tak dobrze. Oglądam film i brak mi ciepła osoby, która zwykła leżeć obok mnie. A gdy idę spać, wszystkie myśli krążą w okół niej. To chyba naprawdę jest miłość. Wiedziałem, ze naprawdę to silne uczucie, lecz nie sądziłem, że aż tak. Sam już nie wiem. Wiem zaś jedno na pewno. Bardzo ją kocham i nie mam zamiaru jej nigdy opóścić.

niedziela, 30 maja 2010

To many thoughts ...



Cóż, myślałem nad dodatkowym wpisem później. [Tak definitywnie za dużo myśli] Z czasem jednak stwierdziłem, że sam obrazek jest aż nad to wymowny. Wniosków, prócz tych starych, których mam milion, nowych brak. Co za tym idzie? Hmmm ... tylko jedno. Czas przejść do czynów. Ale to przecież wciąż tylko kilka pustych słów. Szczerze, i co najważniejsze z głębi serca oraz duszy, wierzę, że tm razem bedzie inaczej. Chciałbym chociaż raz się nie pomylić.

poniedziałek, 17 maja 2010

Now you are ...



Cóż, sam nie wiem od czego zacząć. Może zaczne od tego, że kurwa znowu coś zawaliłem. Jeszcze nie wiem co, ale wiem, że zawaliłem. No cóż, takie już moje życie. Ciągle coś musze spieprzyć. No nic, może jutro będzie lepsze ... nie, kurwa nie będzie.

Dobra, koniec z tym pitu pitu. Dzień dzisiejszy wyglądał ... dziwnie. Zmokłem, ale czego się spodziewać. Przecież pada, a kaptur jest dla mięczaków. Ehhh ... ja i moja filozojia. Poza tym, dzień jak co dzień. Trochę miłych chwil, trochę tych mniej, życie. Ogólnie, w porządku. Cieszę się, że w pewnym sensie spędzam czas z Gosią. Wiem jednak, że wciąż ją zaniedbuje. Nie celowo, raczej są to momenty dekoncentracji i za dużo spraw, które nagle zjawiają się na głowie. Cóż, mniejsza.

Udało mi się pogadać dzisiaj rónież z Saturosem. Cieszę się, że powoli powracają nasze dawne ... konwersacje. Przynajmniej w tej bardziej luźnej odsłonie. Ciekawi mnie dzień jutrzejszy. Mam nadzieje, że wydawnictwo się odezwie. Boże jak ja tęsknie za nią. ;(

Temepst jakoś dycha. Nawet dobrze więc nie mam na co narzekać. W sumie to się nawet cieszę, ale czuję, że ostatnie wydarzenia jedynie przyspieszają jego wymianę, na nowszy model. Może coś w wakacje pomyślę na ten temat. Do tego boli mnie lewy bark. Noż damn.

Z tematyki luźnej. Oglądałem dzisiaj kilka fajnych amv. Tematyka - różniaste duperele. Cóż ... było kilka ciekawych, jak i zabawnych. Na szczęście zero Rick Rollów. Poza tym mogę się pochwalić, że osiągnąłem dzisiaj pierwsze miejsce w srebrnej lidze w Starcraft II Beta i system przeniósł mnie do wyższej ligii. Cieszę się. W końcu każdy lubi, gdy jego czyny są wynagradzane.

To by było na tyle. Na zakończenie, mały miły akcent.



sobota, 15 maja 2010

Tak daleko, tak długo, tak ...



Życie jest takie ... bezwzględne. Czasem zastanawiam się nad tym, czy każdy tak ma. Czy każdy przeżywa takie chwile. Dlaczego tak musi być. Czy ten, kto kieurje życiem ludzi ziemskich czerpie z tego przyjemność. Sam nie wiem, dlaczego w ten sposób funkcjonuje ten głupi świat. Ehh ... chyba muszę przestać o tym myśleć.

Zastanawiałem się ostatnio nad rzeczami, które bym chciał. W sumie, to nie potrafię tego sprecyzować. Raczej dlatego, że osobiście nie potrzebuje czegoś od życia. Jestem zadowolony z tego co mam. A nawet jeżeli czegoś nie mam, zawsze jestem w stanie zapewnić to sobie sam. Ale to nie miało być tematem i celem całego tego wpisu. Tak więcej napiszę, jakie rzeczy mi się podobają oraz jakie mnie interesują.
1.Tematyka Samurajów i Japonii - niemal wszystko. Od katan po strojo. Chciałbym sobie kiedyś sprawić taki słomiany kapelusz.
2.One Piece - gadżety, mangi, karty. Wszystko związane z tą serią, a głównie z postacią Roronoa Zoro.
3.Smoki.
4.Sygnety - jakoś ostatnio zaczęły mnie interesować. Głównie przez postać Nero z DMC 4.
5.Katany. - im więcej tym lepiej. Szczególnie repliki broni moich ulubionych bohaterów, np. Yamato(DMC4), Miecz Ulquiory(Bleach), Miecze Zoro(OP)
6.Starcraft - książki, gadżety. Gry mam więc kolejnych egzemplarzy nie potrzebuje :)
7.Fantastyka - książki, gry planszowe, gry fabularne.
8.Militaria - broń (głównie pistolety [Colt 1911, USP] i karabiny snajperskie[M24, M82A1 Barret, Dragunov])
9.Muzyka - głównie cieżkie brzmienie, jak Metallica, Iron Maiden. Gadżety z tym związane, nawet instrumenty. Może bym zaczął się wreszcie uczyć gry na gitarze ... mniejsza pomińcie ten fakt.
10.Czarne ubrania, skórzane kurtki, długie płaszcze.
11.Gry komputerowe - wszelkie, głównie strategie, rpg i fps. Również gry konsolowe, niestety nie posiadam jeszcze żadnej konsoli.
12.Komputery - głównie ze względu na wypadek Tempesta ostatnio, ale o tym może później.
13.Final Fantasy versus XIII - gra, którą muszę sobie kupić. Ten klimat, fabuła i postacie. Niebo. Poza tym stroje i w ogóle. Miodzio.

To chyba tyle. Lista badziewna, że hej. No cóż, napisałem. Stało się i basta. Może komuś to w czymś pomoże, może nie. Przynajmniej będziecie coś więcej wiedzieć o mnie.

Aha. Ostatnio Tempest [Mój Laptop. Tak ma imie, a co. Wasze komputery i rzeczy nie posiadają imion?] wypił szkalnkę Coli. No ... może nie całą, ale sporą część. Na całe szczęście po małej kompieli w spirytusie, wrócił znowu na nogi.

To by było na tyle. Tak więc, do następnego posta. Który będzie byc może za parę miechów. Lub wcześniej. Czasami jestem za chaotyczny. Cóż ... jak mawiał Terry P. "Chaos zawsze zwycięży porządek, gdyż jest lepiej zorganizowany."

środa, 31 marca 2010

"Day after day, till our next meeting ...



Trochę spóźniona notka, ale jakoś nie miałem siły jej napisać. Cóż, szczerze nawet teraz mi się nie chce. Sam nie wiem, czy jest to po prostu zmęczenie, czy może wypalenie się wewnętrznego ognia. Myślę, że nie jest to w pełni istotne. Ale to chyba, nie o tym chciałem napisać.

Wróciłem wczoraj od Gosi. Cóż mogę powiedzieć, nienawidzę tych rozstań. Są okropne, a dodatkowe myśli o tym, odbierają mi resztę sił do życia. Jedyne o czym myślę, to o niej. Nie ma chyba godziny, abym nie wspomniał o niej przynajmniej raz. Z jednej strony, mogę odebrac to jak uzależnienie. Jednak z drugiej wiem, że to co do niej czuje, nie jest iluzją tego świata. Miłość jest najpiękniejszym, jak również chyba najboleśniejszym uczuciem, jakie ludzka istota może odczów.

Reszta mojego życia pozostaja wciąż monotonna. Chociaż ... ostatnio trochę zmieniłem. Mimo to, że uczelnie mnie denerwuje i każdego ranka najchętniej rzuciłbym studia, nie przejmuję się tym. Nie przejmuje się tym tak bardzo. Trochę mi przeszło, ale jakoś nie potrafię o tym myśleć. Po prostu taki już jestem. Wciąż zamartwiony, definitywnie zbyt dużo myślący. Eh. Wracając do poprzedniej części. Udało mi się dzisiaj porozmawiać z Pierrem oraz Mayssamem. Lubie tych dwóch chłopaków, mimo tego, że szanse na spotkanie ich twarzą w twarz są niemal zero. [Przecież nie ma rzeczy niemożliwych] Również udało mi się ruszyć trochę opowiadanie. Nie wiele napisałem. To fakt, jednak cieszę się z tego. W końcu to mały krok do przodu. Po tylu latach. Inne aspekty ostatnich dni. Hmmm ... Znajoma ma doła. Wielkiego doła. Wkurza mnie moja bezsilność, że nie mogę jej pomóc. Nie lubię tego w sobie. Moje umiejętności w Starcraft'cie upadły co najmniej o jeden stopień. Może więcej. Nie dobrze. Jeżeli chcę stanowić jakiekolwiek wyzwanie względem zawodowców, będę musiał popracować nad tym. Nie chce jednak przez to zawalić innych spraw. Tak, mam na myśli ją. Udało mi się znaleźć dość optymalny trening, który powinien pozowlić mi się polepszyć. Mam nadzieje, że podziała. :)

Na zakończenie SC w języku japońskim. XD

piątek, 26 marca 2010

Pogrążona we śnie





Nie wiem co mam napisać. W mojej głowie jest tyle myśli ... zbyt dużo myśli. Siedzę i przyglądam się jak śpi. Jak spokojnie śpi i oddycha. Kocham ją ponad wszystko. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułem takie uczucie. Całe życie patrzenia na ból, wyrzuty i samotność. Na zło i nienawiść. Teraz jednak nie myślę o nich. Nie są teraz istotne. Najważniejsza jest ona. Sam nie wiem, kiedy tak daleko zabrnąłem w to uczucie. Tyle razy mówiłem, że już nigdy. Nie mniej ... nie żałuje. Czuje się szczęśliwy. Można nawet powiedzieć, iż spełniony. Moje serce jednak nie pozostaje bez obaw. Boje się o nią. Tak, o nią. Chce, aby była szczęśliwa. Zdrowa i radosna. Pragnę tego bardziej, niż czegokolwiek innego. Jednak, boje się że nie będę w stanie jej tego dać. Że przeze mnie, będzie cierpieć. Nie chce jej opuszczać. Nie chce jej zawieść.

...

Definitywnie za dużo myśli. Jak ktoś mądry pewnego razy powiedział: "Słowa niczego nie zmieniają, czyny tak". Muszę przestać tyle rozmyślać i skupić się na tym, co najważniejsze. Na zapewnieniu jej szczęścia w przyszłości. Nawet jeżeli będę musiał zapłacić za to największą cenę.

wtorek, 23 marca 2010



I tak oto pojawił się. Starcraft II beta. W jednej sekundzie powróciły te wszystkie wspaniałe pojedynki. Te wspaniałe rozgrywki, jak również te porażki. Eh ... dużo by o tym pisać, ale nie teraz. Nie tutaj. Czy się cieszę? Pewnie. I to jeszcze jak. Nie mniej jednak, część mnie jest smutna. Damn. Dlaczego kurwa ciągle muszę mieć choć odrobiny smutku w sobie. Może to dlatego, że inaczej nie mogę. Może dlatego, że nie chce zawieść kogoś. Może stawiam niektóre rzeczy w złej kolejności, na mej liści. Eh ... czas na pewno to zweryfikuje. Tak czy owak na pierwszym miejscu jeżeli chodzi o gry, jest właśnie SC II. Jeżeli chodzi o pierwsze miejsce w moim życiu ... cóż odpowiedź jest oczywista ... ona. Nie ważne jak bardzo lubię lub nawet kocham tą grę, ta jedyna osoba,jest dla mnie najważniejsza na świecie. :)

niedziela, 21 marca 2010